środa, 23 kwietnia 2014

Chapter 1

Katherinne's P.O.V

-Nie myślę, że będę się tam dobrze czuła, ale w ogóle... Będę do ciebie dzwoniła codziennie obiecuję- Powiedziałam do Claire i przytuliłam ją. Ochroniarze mojego brata już na mnie czekali koło mojego domu. Pocałowałam Clarie jeszcze raz i wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy na lotnisko. Leciałam do Anglii do mojego brata, Ben'a. Jeżeli chcesz prawdy, naprawdę nie podoba mi się ten pomysł, aby wyjechać do Anglii, ale mój straszy brat o tym zadecydował... Nikt nigdy nie pytał mnie o moje zdanie. Po śmierci moich rodziców, Ben zadecydował że będzie lepiej jeżeli zamieszkam w Chicago z moją ciotką. To było bardzo trudne dla mnie zmiana szkoły, przyjaciół i wszystkiego, ale teraz... znowu to robi. Nienawidzę faktu, że on może robić co chce. To strasznie irytujące. Nie wyobrażam sobie mojego życia z Ben'em. On jest szalony, bóg wie co może zrobić...

Po 6 godzinach byłam już w moim nowym domu, w Londynie.Dom wyglądał jak pałac. Nie wiedziałam, że mój brat jest tak bardzo bogaty. Wszystko wyglądało tak cennie... zobaczyłam sługę, który był na pierwszym piętrze.

-Gdzie jest mój brat? Zapytałam
-Pan Marschall jest dzisiaj na jednym z najważniejszych spotkań. Odpowiedział z fałszywym uśmiechem na jego twarzy.
-Ah, dobrze. Uśmiechnęłam się i przeszłam na drugie piętro. Mój pokój był wielki, nigdy sobie takiego nie wyobrażałam. Miałam własną łazienkę, nową szafę (pełną nowych ubrań) i balkon z niesamowitym widokiem. Dobra robota Ben... ale tęskniłam za tobą, a nie za luksusem. Położyłam moją torbę na różowej sofie i stanęłam przed ogromnym lustrem. Spoglądałam nieszczęśliwie po pokoju. Wszystko tu było po prostu nie dla mnie... bo wiedziałam, że nie będę miała tu wolności. Ben nie pozwoli mi wyjść nigdzie. Jest prawdziwym szaleńcem!

Następnego ranka obudziłam się o 8:30, wzięłam kąpiel na pierwszym pietrze.
-Dzień dobry, Pani Marschall, twój brat czeka na ciebie w jadalini.- Powiedział sługa z wielkim nosem i fałszywym uśmiechem, pokazał mi jadalnię. Ben siedział przy długim stole.
-Been- moje oczy się uniosły, podbiegłam i przytuliłam go -Bardzo za tobą tęskniłam!- Nie mogłam przestać, nie widziałam go tak długo.
-Urosłaś. Uśmiechnął się.
-Tak, jestem dużą dziewczynką. Śmiałam się.
-Naprawdę? Zapytał z ironicznym uśmieszkiem na swojej twarzy.
Śmiałam się i szturchnęłam go i usiadłam obok niego. Śniadanie było niesłychane.
-Nie wiedziałam, że masz... Ben nie pozwolił mi dokończyć zdania
-?
-Samochody... Uśmiechnęłam się niezręcznie.
-Pokażę ci je wieczorem, teraz mam kilka ważnych spotkań. Uśmiechnął się.
-Poważnie? Ty? Zaśmiałam się.
Ben tylko uśmiechnął się łobuzersko.
-Rób co chcesz tylko proszę nie wychodź bez ochrony, dobrze?
-W porządku, Ben. Odpowiedziałam znudzonym głosem.


-Aha, i tak ja za tobą też Kathy. Krzyknął z sali.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okej więc to pierwszy rozdział przetłumaczony z Języka Angielskiego. ;) Fanfiction jest naprawdę mega. Zachęcam was do czytania i do pozostawiania komentarzy:). Kolejne rozdziały będą dłuższe :D
Myślę, że powinno się wam spodobać. ;)
(Rozdziały będę dodawać w piątek w ten piątek wyjątkowo za 2 dni a potem już co tydzień, pasuje wam ten dzień? :)) Pozdrawiam (Później dodam zakładki z zwiastunami, bohaterami i innymi potrzebnymi rzeczami.


3 komentarze:

  1. Chce już kolejny rozdział <3
    @Little_Agnes1D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę... Znowu muszę się czepiać... Ach... wyjdę na taką, której ciągle coś nie pasuje... Ale trudno... najwyżej mnie znienawidzisz...
    Rozumiem, że styl zapisywania dialogów w opowiadaniach czy książkach obcojęzycznych się różni. Jeśli to tłumaczysz z angielskiego, to zapewne dialogi są podawane w cudzysłowach... Przykro mi, ale muszę na to zwrócić Tb uwagę, by tobie ten nawyk nie wszedł w krew. To coś jak z ortografią... Jak już raz sb wbijesz złą pisownie, to potem trudno ten defekt naprawić... Uwierz mi, że o wiele lepiej czyta się zdanie '-Tęskniłam za tobą, idioto- szturchnęłam go i wstałam.' kiedy jest wyraźne granica pomiędzy wypowiedzią a opisem. Bez tej granicy jest to już troszkę irytujące '-Tęskniłam za tobą, idioto. Szturchnęłam go i wstałam.' bo dopiero w trakcie czytania opisu dowiadujesz się, że skończył się dialog.
    Rozumiem, że w oryginale może tego nie być, ale warto jednak wprowadzić taką 'poprawkę' bo możliwe, że to będzie pomocne przy utrzymaniu czytelników, których nie będzie irytował każdy dialog.
    Mam jeszcze małą sugestię, by zamiast używania ciągle imion zastąpić to zaimkami. Pomoże to uniknąć ciągłego powtarzania wyrazu/imienia.
    To chyba tyle. Jeśli znowu będę miała jakieś uwagi to nie mieszkam Ci o nich napisać.
    Proszę, nie gniewaj się na mnie, dzięki temu, że ktoś Ci zwróci uwagę (w tym wypadku ja) będziesz mogła dążyć do poprawienia swojego stylu, bez zbędnego marnowania czasu ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za rade!:) Zmienię te pauzy przy dialogach tak jak mówisz.

      Usuń